czwartek, 5 września 2013

Angielkowe Posłowie

     Zważając na fakt, iż nie mam tak widocznego talentu do pisania jak Karolina, oddałam jej pałeczkę jeżeli chodzi o pierwszą recenzję( i myślę, że tak zostanie). 
Jednak, aby nie wyjść na totalnie bezużyteczną i obijającą się(aż tak)z postami od samego początku współtwórczynię, czuję się zobowiązana do wyciśnięcia z siebie chociaż kilku w miarę sensownych zdań.

Ekhem,ekhm-otóż.

Co do wystroju Angielki zgadzam się z Karoliną całkowicie: super-słodki i totalnie dziewczęcy styl powali na nogi każdą romantyczkę i wielbicielkę vintage. 
I na pewno bardziej alternatywnych osobników mógłby przyprawić o mdłości, ale co kto lubi, gusta i guściki, sranie w banie i takie tam.

Jedynym mankamentem deseru jak zostało wspomniane wcześniej była trefna bita śmietana. 
No smaku to tam nie było. 
Żadnego. 
Nie rozumiem jak można podawać coś bez smaku. 
Może myśleli, że sama konsystencja się obroni? 
To może spróbujcie zjeść bezsmakowy kisiel dajmy na to. 
Już nie brzmi tak fajnie, co?  
Zapewne takiego nie znajdziecie, tym bardziej nie powinno być bezsmakowej bitej śmietany.

Cena jak na Starym, w końcu muszą uzbierać na ten kosmicznie wysoki czynsz.

Generalnie(strasznie idiotyczne słowo, podobnie jak "strasznie" używane w tym kontekście, ale w tym momencie nie znajduję innego, sorry) jestem zadowolona z tamtejszego wypadu(mimo moich lekko kąśliwych uwag) i na pewno tam wrócę na jakieś ciacho,może "Lucyfer"-podobno ich specjalność. 
Byleby nie było w żadnym daniu bitej panny S.

Suzanne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz