Mirabelka. Moja ukochana. Kiedy o niej myślę, przypominam sobie o mojej babci. Gdy byłam dzieckiem, co roku gotowała nam kompot, właśnie z mirabelki. Jak czarodziejka znikała, a za chwilę przynosiła torbę pełną pomarańczowych lub żółtych kulek.
Przyznam się, że ciężko dziś o te owoce. Zazwyczaj uprawiane są w ogrodach lub rosną na osiedlach, ale niestety przy samej drodze.
Niesamowitą zaś frajdę sprawił mi mój tata. Będąc nad jeziorem, podobnie jak czarodziej znikł, a chwilę później, moim oczom ukazała się torba mirabelek. Jak się okazało w lasku za domem rośnie drzewko, na nim mirabelki.
Niestety, różnica pomiędzy byciem dzieckiem, a dorosłym polega na tym, że wtedy kompot gotowano dla ciebie, dziś dostajesz mirabelki i słyszysz "gotuj, młoda".
Jakie owoce zbierać ? Mocno żółte lub czerwone kulki w zależności od odmiany. Mirabelka ma to do siebie, że kiedy jest "gotowa" spada z drzewa. Więc warto pozbierać ładne kuleczki z ziemi zanim pozrywamy je z drzewka.
Składniki:
-mirabelka 7 szklanek
-2 l wody i szklanka wrzątku
-2 szklanki cukru
1. Mirabelkę umyć, zalać wodą i wsypać 1,5 szklanki cukru.
2. Gotować, aż mirabelka będzie miękka, miąższ będzie łatwo odchodził od pestki, a sok będzie pełen aromatu mirabelki.
2. 0,5 szklanki cukru zalać szklanką wrzątku. Wymieszać i pod koniec gotowania kompotu dolać cukier z wodą i gotować jeszcze przez 15-20 minut.
! Dla mnie kompot z taką ilością cukru był w sam raz. Moja rodzina twierdziła, że "kwasiełko". Dlatego warto próbować kompot w trakcie jego gotowania, tak by dopasować go do siebie.
Caroline xxx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz