Nowe menu Kyokai Sushi Bar

Jeśli sądzicie, że kuchnia japońska to tylko sushi, to jesteście w ogromnym błędzie. Fakt, że kiedy pada słowo Japonia to pierwsze co wpada nam do głowy to ryż zawinięty w zielony „papier”, który moczymy w sosie sojowym. Jeśli by się dłużej zastanowić, to przykładowo kuchnia Polska to nie tylko schabowy i kapusta.

Byłam niesamowicie podekscytowana zaproszeniem do Kyokai Sushi Bar. A to dlatego, że moja wiedza na temat tejże kuchni jest równa zeru. Co prawda można by zaczytać się w świecie książek czy internetu, ale czy nie będzie to tak naprawdę lizanie loda przez szybę?

Gravlax - marynowany łosoś w gruboziarnistej soli, cukrze trzcinowym, wasabi, koperku, burakach, skórkach cytryny i ginie. 

Było to jedno z dań które mi osobiście bardzo smakowało. Mimo , że jestem ostro lubna to połączenie słonego łososia ze słodkim ryżem było naprawdę smakowite. Mogłabym zjeść takich więcej.
Zdecydowanie. Ryż-bajeczka.


Między daniami wpadły do nas sardynki czyli Sa-Jin - w chrupiącej panierce z panko z dodatkiem japońskiego dipu.

Nie była to jednak przekąska za którą dałabym się pokroić. Może dlatego, że takie danie pasowało by chyba idealnie do ...Piwa z przyjaciółmi u boku. Natomiast ogromny plus, że mimo tego nie dominowała tu panierka jak w przypadku smażonych ryb nad naszym polskim morzem.

 

Pho Bo - bulion wołowy z anyżem, cynamonem, kolendrą, chilli, limonką i plastrami rostbefu.


A tu niespodzianka. Pho Bo jest charakterystycznym daniem kuchni wietnamskiej. Jest to długo gotowany bulion wołowy, którym następnie zalewane są wszystkie dodatki w tym cieniutkie kawałeczki wołowiny. Dzięki temu, wołowina jest nieziemsko delikatna i soczysta.
Pho Bo było pyszne, ostre, z wyraźną nutą anyżu.
Dla mnie za słona, a to tylko dlatego, że jestem osobą dla której sól jest w życiu nie potrzebna :)
Zupa niespodzianka- za każdym kęsem wyłaniało się z niej coś nowego. Smak intrygujący, myślę, że przy chłodnych dniach sprawdziłaby się jako napój rozgrzewający. Nawet bardzo rozgrzewający. Przez przypadek połknęłam diabelską papryczkę, niezapomniane wrażenia, polecam! :)

A jak jeść zupę pałeczkami? Otóż wszystkie te pyszności w środku je się pałeczkami, natomiast sam bulion popija się z miseczki. Jednak w razie czego w Kyokai otrzymacie łyżkę:)
...Łyżkę lub jak w przypadku Karoliny, pałeczki złączone gumką, wersja light, w Japonii używają ich dzieci.


A teraz przejdę do perełki tej degustacji. Mango sarada - sałatka z kurczakiem i owocem mango, z tofu, sezamem oraz sosami vinegret.



Podziwiam ludzi którzy potrafią tak dobrze zrównoważyć smaki słone i słodkie. Warzyw i owoców. Kawałki kurczaka delikatne i soczyste. Wszystko to z sosem słodko-słonym dopełniały całości.
Sałatka która została przygotowana przez Kasun była nieziemska. Szczerze powiedziawszy nie wiem czy pod koniec zrozumiał mój zachwyt nad tym daniem, ale była fantastyczna.
Genialne połączenie. Melon+sos to idealna para do kurczaka. Nie mówiąc już o wyglądzie dania, sama nie wiem co cieszy bardziej.


Pad Thai – makaron ryżowy z kurczakiem / krewetkami jajkiem i warzywami, podawany z sosem na bazie tajskiej pasty pad thai. 



Tu natomiast czuję akcent kuchni tajskiej. Pad Thai to makaron ryżowy smażony z jajkami, krewetkami lub z kurczakiem. Jest to propozycja kilku przenikających się smaków. Ostrego, słodkiego lekko kwaskowatego.
Lubie to danie. Nosi ono łatkę „street food'u”. Dlatego marzyło by mi się aby można było takie danie zamówić u nas przechadzając się po ulicy.
Pad Thai w Kyokai było dla mnie odrobinę za suche. Osobiście wolałabym, żeby było bardziej ostre.
Niestety, ale posklejanego makaronu nie mogę wybaczyć.


Tonkatsu – polędwica wieprzowa panierowana w panko, podawana z fasolką szparagową w sezamie, jajkiem sadzonym i sosem tonkatsu.


Kawałek polędwicy panierowany po prostu w bułce tartej lub chlebowych okruchach, następnie smażone w głębokim tłuszczu. To danie nie powaliło mnie na kolana. Bardzo zaś przypominało polski obiad. Jajo sadzone z kotletem.
Tonkatsu podawane jest często z gęstym sosem Tonkatsu. Swoją drogą bardzo mi smakował. Z tego co kojarzę jest on odmianą sosu Worcestershire, który ja bardzo lubię. Więc pewnie dlatego trafił on w moje gusta smakowe.

Kansha Tofu – smażony tofu z sosem na bazie mleczka kokosowego i tajskiej pasty tom kha, podawany z sałatką, chrupiącym korzeniem lotosu i ryżem.


Tutaj zaś idealna alternatywa dla osób nie jedzących mięsa. Wydaje mi się, że można by się pokusić również, że da wegan.
Przyznam szczerze, że bałam się spróbować to danie. Nie mam miłych wspomnień jeśli chodzi o tofu. Tofu to twarożek sojowy otrzymywany z mleka sojowego. Dla mnie jest ono bez smaku. Ani to nie przypomina kurczaka, ni to ser. Mimo tego w tej wersji z sosem kokosowym było bardzo smaczne. Ci którzy jadają
tofu, a zarazem za nim przepadają myślę, że danie to zdecydowanie przypadnie im do gustu.


Omlet dora yaki zawijany z kremem owocowym i mango.

Deser deser!Uwielbiam desery! O ile są słodkie. Tu Zuza może bić się w pierś, że nie mogła zostać dłużej. Nieziemsko delikatny omlet. Wszystko zawinięte jak sushi. Mimo wcześniejszych dań ten deser mógłby być dwa razy większy, a nawet 3 :) Pychotaaa! Na chwile obecną wydaje mi się, że nie jest on dostępny w menu restauracji. Chyba, że ślicznie poprosicie :)

Krem na bazie serka Filadelfia z imbirową bezą i owocami sezonowymi.


Tak jak już wspomniałam uwielbiam desery... dopóki są słodkie. Miałam wrażenie, że serek miał lekko słonawy posmak. Deser nie w moim guście. Na pewno nie skusiłabym się na niego drugi raz.

 Wnętrze. Tak naprawdę nie wyróżniało się niczym specjalnym. Wyróżniał się mianowicie stół z „wielką dziurą” w której pracują tak zwani sushi masterzy. Wokół stołu ruchomy pas, po którym przechadzają się przygotowane dla klientów potrawy.
My jednak to popołudnie spędziłyśmy na piętrze.
Klimat tego miejsca – dość zimny. Jednak nie jest to rzeczą negatywną. Surowa ściana z jednej strony, z drugiej zaś pomalowana na czarno, a także wystające drewniane belki. Bez zbędnych ozdób. Brzmi całkiem fajnie.
 Było słodko i ostro! Klasycznie, a zarazem nowocześnie z elementami innych kuchni. Dla mnie bardzo interesująco.




Jeśli chodzi o aspekt cenowy. No cóż. Powiedziałabym raczej „to zależy”. Pod uwagę trzeba wziąć miejsce w którym znajduje się restauracja, ale też to, że takiego rodzaju kuchnie nie są na ogół tanie. Na stronie restauracji >tutaj< jest cennik i sami możecie ocenić wysokość cen. Dla przeciętnej studentki, takiej jak ja... to ceny są wysokie.

Czwartkowe popołudnie zaliczam do udanych. Nie tylko ze względu na całkiem fajne jedzenie, ale też bardzo miłe towarzystwo.
Pozdrowienia dla twórcy bloga http://www.muffinsrevolution.pl/ :)

O przygotowanych daniach opowiadał nam Piotr Cieślak. Menedżer.  Widać było, że oprócz znajomości przygotowanych dań przewija się u niego też pasja do jedzenia.
Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze zajrzeć do tego miejsca i spędzić czas na parterze.

Kyokai Sushi Bar
Wojskowa 4, Poznań






Text by Caroline&Suzanne
Photos by Suzanne and Caroline 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz